sobota, 27 kwietnia 2013

Dulce

Mecz był bardzo zacięty. Była już 87 minuta, a nadal utrzymywał się wynik 0:0. Chociaż Barca stwarzała więcej akcji, obrona Sevilli nie pozwalała im strzelić gola. Messi i Villa mieli parę okazji, ale niestety ich nie wykorzystali.  
I wtedy zdarzyło się to! Idealne podanie Javiera do Messiego i gol! 88 minuta i prowadzą 1:0! Wpadłam w szał radości. cały stadion tańczył i wiwatował. Javier wskoczył na plecy Messiego,a  fotografowie robili im zdjęcia. Pewnie jutro w Marce będą  pisali o nim. Byłam z niego taka dumna, bo wszedł pierwszy raz od 2 lat, a juz zaliczył asystę. Jako, że siedziałam w 6 rzędzie, bez problemu widziałam piłkarzy, a oni mnie. Po golu spojrzał na mnie, a ja na niego. Uśmiechnął się i pomachał mi. Pierwszy raz
widziałam jak gracz macha do swojej dziewczyny. Było tak słodko. Zdziwiłam się, że można się zakochać dosłownie z dnia na dzień. W moim przypadku tak było. Kiedy pomachał do mnie krzyknęłam:
- Brawo Javier.
Pewnie mnie nie usłyszał, ale uśmiechnął się i z rąk ułożył serce. To było takie urocze. Zabrzmiał końcowy gwizdek i koniec, Barça wygrała! Piłkarze zaczęli schodzić się do szatni, a ja wyszłam przed stadion.  



Po jakimś czasie podbiegł do mnie Javier, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić w powietrzu.
- Puszczaj! Ludzie się gapią- krzyknęłam.
- To dobrze, zobaczą, że mam najpiękniejszą dziewczynę w całej Barcelonie!- wrzeszczał jak szalony.
- Wariat z ciebie!
- To dobrze czy źle?
- Najlepiej na świecie- powiedziałam i go pocałowałam.
Nigdy w życiu nie byłam tak bardzo zakochana. Po chwili zaproponowałam:
- A może poszlibyśmy teraz do mnie?
- Oo jasne- powiedział z entuzjazmem.
- Oj przestań. Chodziło mi bardziej o to żebyśmy pograli w Fifę.
- To jeszcze lepiej! Przegrasz, przegrasz!!!
Zachowywał się jak mały chłopiec, który bawił się z kolegą  i zakładał, że jego samochodzik przyjedzie pierwszy na metę. To było śmieszne, ale z drugiej strony takie urocze.
- Chciałbyś- odpowiedziałam uwodzicielsko.
Po czym wpakowaliśmy się do jego auta i ruszyliśmy w stronę domu.
- No cześć! Jaki wynik?- powiedziała Carlota jak tylko weszliśmy.
- 1:0. Javier grał! Zaliczył asystę! - powiedziałam z zapałem.
- Wow! Ale możesz mówić po ludzku?
- Ojej... Dzięki niemu była bramka!
- Jak super! A czemu jest tu z tobą?
- Chcemy trochę pograć w Fifę.
- Jasne, ale już jest 23. Macie jeszcze siłę grać?
- Tak, chwilę pogramy, a później odprowadzę go do domu.
Za chwile Javier usiadł na kanapie, a ja wyjęłam pady i poszłam zrobić coć do jedzenia. Gdy wróciłam zobaczyłam, że zasnął. Uśmiechnęłam sie szeroko i przytuliłam się do niego. On przez sen objął mnie lewa ręką i ja powoli tez zasnęłam. Jutro miała zadzwonić Paula. Nie mogłam sie doczekać, bo podobno miała jakąś świetna nowinę.

5 komentarzy:

  1. A mi się podoba, czekam na niespodziankę od Pauli:)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny!!! ^^
    Javier <3
    świetna nowina, świetna nowina... co to może być???
    kiedy następny rozdział?????

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję :)
    Zobaczycie :)
    Rozdział pewnie niedługo. Postaram się pisać dość regularnie ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! <3 Javier wchodzi i mecz wygrany :D Nowina? Hmm ciekawe o co chodzi... Już się nie mogę doczekać ^^ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo Ci dziękuję <3 Nowy rozdział już za chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń